Echa sobotniego wieczoru, czyli 9 szybkich wniosków po gali KSW 87 w czeskim Trzyńcu

Gala KSW 87, która sobotniego wieczoru po raz drugi w historii polskiej organizacji odbyła się Republice Czeskiej przeszła już do historii. Bez cienia wątpliwości – było to zdecydowanie bardziej udana gala niż ta odbywająca się w lutym w Libercu.

Wydarzenie zorganizowane w przygranicznym mieście Trzyniec obfitowało w wiele zestawień z udziałem reprezentantów Czech oraz zawodników, pochodzących z leżących nieopodal polskich miast – Cieszyna i Bielska-Białej.

W tym artykule chciałbym przedstawić Wam moje wnioski, które wyciągnąłem z każdej z poszczególnych walk. Oczywiście moja personalna opinia nie musi być zgodna z Waszą, postaram się jednak obiektywnie i logicznie stwierdzić 9 wniosków po gali KSW 87.


1. Tobiasz Le i Carl McNally udowodnili, że walki otwarcia mogą być świetne – w przekonaniu przeciętnego kibica bywa tak, że zazwyczaj pojedynki otwierające kartę walk danej gali są po prostu mało interesujące i na niskim poziomie – niech zatem popuka się w pierś ten, co twierdzi podobnie, bo pierwsze starcie gali KSW 87 było wręcz wyborne. Dwóch zawodników na podobnym poziomie umiejętności, każdy z nich chciał wygrać za wszelką cenę, podejmowali ryzyko, rozwagę odstawili na bok czego rezultatem było naprawdę kapitalne widowisko. Tobiasz Le wykorzystał mocno osłabioną nogę rywala tak jak należy, z kolei McNally pokazał wielki charakter i do końca odpowiadał na ataki oponenta nawet mając do dyspozycji tylko jedną nogę.

2. Dawid Kareta jest dużo lepszym zawodnikiem niż mógłby wskazywać na to jego rekord – zdania kibiców co do wskazania zwycięzcy tego starcia, były przed galą dość mocno podzielone – mam wrażenie, że spora większość z nich sugerowała się jednak bilansem, jaki posiada w swojej zawodowej karierze Kareta, bo w klatce – co zresztą udowodnił w sobotnim starciu – wygląda to zupełnie inaczej. „Kanar” od pierwszego gongu narzucił Stummerowi swoje tempo i utrzymywał je do samego końca, nie dając przy tym Czechowi ani chwili na złapanie oddechu. Wyglądało to po prostu.. łatwo. Za łatwo. A to z kolei pokazuje, jak świetny występ zaliczył Kareta.

3. Ahmed Abdulkadirov bardzo rozczarował – największy faworyt sobotniej gali nie tylko w oczach bukmacherów, ale również zarówno ekspertów, dziennikarzy jak i kibiców przegrał z hukiem. Czytałem i słuchałem naprawdę wiele spekulacji i typowań przed startem wydarzenia i szczerze mówiąc – nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek faworyzował Sahila Siraja i wskazywał go na zwycięzcę tego starcia. Owszem – na pewno znalazłyby się pojedyncze jednostki, które teraz – po fakcie – mogą twierdzić, że od początku wiedzieli, że tak się to skończy, ale to naprawdę wyjątkowe przypadku. Abdulkadirov miał mieć wszystko, żeby tą walkę wygrać, a niektórzy – w tym również ja – spekulowali, że wkrótce będzie naprawdę mocnym ogniwem kategorii lekkiej w KSW. Być może tak będzie, a to był tylko wypadek przy pracy, niemniej jednak niezaprzeczalnym faktem jest to, że reprezentant Austrii zawiódł na całej linii. Oczywiście – nokaut Siraja był przerażająco wręcz brutalny i absolutnie każdemu innemu zawodnikowi również wyłączył by światło, ale Ahmed od początku pojedynku nie pokazał nic – poza zamaszystymi ciosami w powietrze. Nie tak to miało wyglądać.

4. Adrian Dudek wrócił. To wszystko. – bo choćbym chciał, to więcej o tej walce ciężko cokolwiek napisać. Dvorak nie jest na poziomie KSW, a Adrian – cóż, fajnie go znowu widzieć, myślę, że po takiej przerwie nie chciał po prostu ryzykować tylko dowieść spokojne zwycięstwo do końca. Czekam na kolejny występ, bo ten – z całym szacunkiem dla obu – do zapomnienia.

5. Dojrzały występ Michała Dreczkowskiego – ogromna presja związana z debiutem na tak dużej scenie, brak trenera Andrzeja Kościelskiego w narożniku i walka na terytorium rywala – dużo rzeczy w tym zestawieniu było przeciwko Dreczkowskiemu, a mimo to podołał wyzwaniu. Nie czarujmy się – Vojtech Garba fenomenem mieszanych sztuk walki nie jest, a styl tej wygranej nie był zbyt zjawiskowy i podejrzewam, że nawet sam Michał nie jest do końca zadowolony z tego co zaprezentował. Trzeba jednak pamiętać, że to zawodnik mający dopiero 23 lata i stosunkowo małe doświadczenie w zawodowym MMA, więc to zwycięstwo z pewnością zasługuje na uznanie i liczę, że doda ono Michałowi jeszcze więcej wiatru w żagle.

6. Oleksii Polischuck daje sygnał – zarówno nam – kibicom jak i właścicielom organizacji a przede wszystkim samemu Jakubowi Wikłaczowi, na to, że ma aspiracje i chęci na namieszanie w czołówce dywizji koguciej. Jasne – to dopiero jego druga walka w KSW i pierwsza wygrana, ale styl w jakim rozprawił się z Filipem Mackiem podczas sobotniej gali może naprawdę dać do myślenia, że Ukrainiec ma papiery na wielkie rzeczy. Również i w jego poprzednim, przegranym starciu z Adamem Soldaevem, które notabene odbyło się w wyższej, niż jego nominalna kategorii wagowej, pokazał się z naprawdę dobrej strony i postawił solidny opór faworyzowanemu wtedy rywalowi. Bardzo dobrze, że do akcji wkracza nowy gracz w wadze do 61kg. który na pewno będzie jej ciekawym urozmaiceniem.

7. Rafał Haratyk będzie problemem dla kategorii półciężkiej – brakuje mi odpowiedniego słowa, aby w pełni oddać nim to, co zrobił sobotniego wieczoru Rafał Haratyk. Rzekłbym, że było to imponujące, ale patrząc na to, że przyszedł z kategorii niżej i w swoim debiucie w KSW zafundował nokaut ówczesnemu numerowi #1 rankingu wagi półciężkiej – to byłoby by to zbyt małe słowo. Panie Rafale – zostań Pan w tej dywizji do 93kg. i nigdzie się Pan z niej nie ruszaj. Na taki angaż czekaliśmy długie lata i pozostaje się nam tylko cieszyć i czekać na więcej równie fantastycznych występów.

8. Roman Szymański jest jak Syzyf – o tym, że jego walka z Leo Brichtą to murowany kandydat do najlepszego starcia wieczoru, wiedzieliśmy już w momencie ogłoszenia tego zestawienia – i nie zawiedliśmy się, bo te prognozy sprawdziły się w 100%. Mimo, że nikt absolutnie nie przekreślał szans Czecha w tym pojedynku, tak jednak to Romek był faworytem i po pierwszej rundzie wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z założeniami. To, co stało się jednak w trzeciej rundzie, a właściwie to, jak swoją szansę wykorzystał Brichta powoduje, że do tej pory nie mogę wyjść z podziwu. Wiedząc, że musi prawdopodobnie wygrać to starcie przed czasem, szukał swojej okazji i gdy już ją znalazł, to nie wypuścił jej z rąk. Nie pamiętam chyba jeszcze tak mocno porozbijanej twarzy Romana Szymańskiego. Przykro się na to patrzyło, a jeszcze bardziej przykry jest fakt, że Polak chyba przespał najlepszy moment swojej kariery i do tej upragnionej walki o pas może już nigdy nie dojść. Dlatego stwierdziłem, że jest jak Syzyf – bo kiedy notuje fantastyczną serię i już wydaje się być jedną nogą na szczycie, to wtedy potyka się i spada z tego wierzchołka trochę niżej. Po dwóch przegranych z rzędu, walka mistrzowska ponownie oddaliła się o kilka wygranych pojedynków, a patrząc na to, jak mocno obsadzona jest dywizja lekka w KSW – może nie być tak łatwo ponownie zaatakować szczyt.

9. Phil De Fries -> wielka dziura -> Darko Stošić -> przepaść – Darko Stošić to najlepszy – nie licząc oczywiście Anglika – ciężki w KSW. Udowadniał to już wiele razy, a walką z Michalem Martinkiem rozwiał chyba wszelkie wątpliwości i postawił kropkę nad „i”. Problem jednak w tym, że do Phila De Friesa wciąż mu bardzo daleko i nie sądzę, żeby ich rewanżowe starcie które nieubłaganie się zbliża, wyglądało inaczej niż poprzednie. Nikt ze „starej gwardii” królewskiej dywizji nie znajdzie sposobu na Phila, osobiście pokładam nadzieję we wciąż młodym i perspektywistycznym Kamilu Gawryjołku, ale jaka będzie przyszłość – to się dopiero okaże.

Dodaj komentarz