W nocy z soboty na niedziele odbyło się długo wyczekiwane przez kibiców światowego MMA wydarzenie. Podczas imprezy miała miejsce najważniejsza walka w polskiej historii tego sportu. Jan Błachowicz dzięki swojej fenomenalnej dyspozycji został legendą, odnosząc zwycięstwo w pięknym stylu.
Sobotnia impreza, jak to w zwyczaju dla gal numerowanych UFC, była podzielona na trzy części. Było to rekordowe wydarzenie pod względem występów zawodników zajmujących lokaty w rankingach federacji. Takich sportowców było aż siedemnastu!
Pierwszym etapem były wcześniejsze walki wstępne, których łącznie stoczono sześć. Widowisko rozpoczęło się o 23:15. Od samego początku nie mogliśmy narzekać na monotonię, bowiem tylko jeden pojedynek dotrwał do decyzji sędziowskiej. Warte wyróżnienia są dwa starcia nagrodzone bonusami. Pierwszym bojem, który został premiowany do walki wieczoru było zestawienie między Kennedym Nzechukwu oraz Carlosem Ulbergiem. Obaj zawodnicy zaprezentowali szeroki wachlarz umiejętności. W połowie drugiej rundy, pierwszy z nich posłał swojego rywala na deski. Kolejnym uhonorowanym premią sportowcem był Uros Medić, który zdaniem prezydenta organizacji zaliczył występ wieczoru. Serb błyskawicznie rozprawił się ze swoim przeciwnikiem, rozstrzygając losy pojedynku już w pierwszej rundzie.
Po pierwszej części wydarzenia przyszła pora na kartę wstępną gali. Otworzył ją ostatni zawodnik wyróżniony premią podczas imprezy z numerem 259. Kai Kara-France, bo o nim mowa, zdeklasował Rogerio Bontorina, nokautując go pod koniec inauguracyjnej odsłony boju. Po tym pojedynku otrzymaliśmy trzy walki zakończone decyzją sędziowską. Mimo braku końca starć przed czasem, zawodnicy dostarczyli widzom wielu emocji. Mogliśmy zaobserwować perfekcyjne wybadywanie się fighterów oraz przeanalizowane wymiany ciosów. Warto wspomnieć o zapaśniczej dominacji Askara Askarova nad Josephem Benavidezem, którego finalnie Askarov pokonał.
O godzinie 4:00 przyszła pora na rozpoczęcie karty głównej. Pierwszym starciem był pojedynek w dywizji półciężkiej. Faworyzowany Rakić jednogłośnie pokonał Thiago Santosa, który po tej porażce, od lutego 2019 roku, nie zaznał smaku zwycięstwa. Drugą walką było zestawienie perspektywicznego Islama Makhacheva z fenomenalnym stójkowiczem Drew Dober. Kolosalna przewaga parterowa Rosjanina przesądziła o losach starcia. Zawodnik poddał bowiem Amerykanina w połowie trzeciej rundy.
Przyszła pora na pierwszą walkę o pas mistrzowski. Champion Petr Yan w swojej prymarnej obronie podejmował fenomenalnego Aljamaina Sterlinga. Pojedynek był bardzo wyrównany, z lekką jednak przewagą aktualnego posiadacza złota wagi koguciej. W czwartej rundzie doszło do kuriozalnego błędu Rosjanina. Yan wyprowadził nielegalne kopnięcie w parterze, trafiając w głowę Sterlinga, za co został natychmiast zdyskwalifikowany. Po kontrowersyjnej sytuacji mistrzostwo zmieniło właściciela.
Przedostatnim pojedynkiem było zestawienie kobiet o najwyższe laury w dywizji piórkowej. Podwójna mistrzyni Amanda Nunes zmierzyła się z Megan Anderson. Brazylijka po raz kolejny udowodniła, że jest najlepszą reprezentantką płci pięknej w historii UFC. W połowie pierwszej rundy, Megan Anderson musiała odklepać za sprawą odwróconego trójkąta zapiętego przez Nunes. Po starciu pań przyszła pora na długo wyczekiwaną walkę wieczoru. Posiadacz pasa kategorii półciężkiej – Jan Błachowicz zmierzył się z championem dywizji średniej, Israelem Adesanyą. Bój rozegrał się o tron wagi do 93 kg. Na dystansie pięciu rund Polak zdominował Nigeryjczyka, dopisując pierwszą jedynkę w jego rekordzie. Podczas pojedynku mogliśmy zaobserwować idealny gameplan ze strony „Cieszyńskiego Księcia”. Mistrzowska mentalność nie opuściła go nawet na chwilę. Chłodna głowa i realizowanie taktyki doprowadziły do pierwszej, udanej obrony mistrzostwa przez polską legendę.