Niewiele osób na świecie może poszczycić się wygraną walką z Israelem Adesanyą, a jeszcze mniej może zrobić to dwukrotnie – bo jedyną osobą, która do tej pory dokonała tej sztuki jest Alex Pereira.
Cofnijmy się w czasie do 2016 roku, żeby dokładniej poznać historię, z której „Izzy” na pewno dumny nie jest. To właśnie w tym roku, w Chinach – odbywa się pierwsza edycja dość dużej w późniejszym czasie federacji Glory of Heroes. W szranki stanęli wówczas brazylijczyk Alex Pereira (33-7 kickboxing) – przyszły podwójny mistrz legendarnej federacji Glory w wadze średniej i półciężkiej oraz mało jeszcze wtedy znany Israel Adesanya (75-4 kickboxing). W Shenzen, po pełnych trzech rundach, górą na kartach sędziowskich okazał się Pereira. Dla Nigeryjczyka była to wtedy porażka numer 3. w tej formule, wszystkie wcześniejsze walki wygrywał, więc porażka w starciu z „Poatanem” była sporym zaskoczeniem.
Israel jak najszybciej chciał doprowadzić do drugiego spotkania ze swym oprawcą, przez co rewanż odbył się zaledwie niespełna rok później. Tym razem azjatycka organizacja odwiedziła kraj kawy, a zarazem naród legendy Glory – Brazylię. Niezwykle zmotywowany „The Last Styleblender” musiał więc zmierzyć się nie tylko z demonami poprzedniego pojedynku, ale także z dopingiem lokalnych kibiców wspierających swojego rodaka. Tym razem przebieg walki układał się po myśli Adesanyi, ale w ostatniej, 3. rundzie, stało się coś, czego nikomu nie udało się do teraz powtórzyć. Israel padł na deski po potężnym sierpowym. Po tym wydarzeniu Pereira utonął w chwale, a obecny mistrz wagi średniej, skupił się już wyłącznie na MMA, debiutując niedługo później w UFC.
The only man to stop Israel Adesanya is now in the UFC.
Alex Pereira knocked out the middleweight champ in the Stylebender's last kickboxing match.
Poatan makes his MMA debut at UFC 268 🔥 pic.twitter.com/4qLis4dndm
— UFC on BT Sport (@btsportufc) September 9, 2021
Po 5 latach od tamtych zdarzeń – mimo że są już w innym miejscu – ich drogi ponownie mogą się zejść. W listopadzie ubiegłego roku, ten sam Alex Pereira (4-1 MMA) zadebiutował w UFC, w efektowny sposób nokautując w drugiej rundzie Andreasa Michailidisa (13-5) latającym kolanem. Wtedy jego były rywal z ringów kickbokserskich, z uznaniem skomentował jego debiut. Jednocześnie dodał też, że nie wyklucza w przyszłości trzeciego starcia, żeby całkowicie zrewanżować się oponentowi, tym razem – na podwórku gdzie króluje Nigeryjczyk.
Dzisiaj do sieci wyciekły najświeższe wieści w tym temacie. Podczas portugalskojęzycznego podcastu – „Trocaçâo Franca” prowadzonego przez portal MMAFighting; Pereira przypomniał słowa, w których Styleblender powiedział, że trochę za wcześnie żeby w ogóle myśleć o ich ponownym zestawieniu. Brazylijczyk najwyraźniej nie może się doczekać:
– Jak ten gość chce przekazać że obawia się walki ze mną? Gdybym ja był w jego butach i chciał z kimś zawalczyć, tak szybko jak tylko usłyszałbym że 'Alex Pereira podpisał kontrakt z UFC’, od razu powiedziałbym 'jebać całą resztę, zaklepcie tę walkę’ „
– Kurwa, gościu, to co robisz to po prostu obawa walki. Mówisz że 'mogę walczyć z Alexem ale najpierw niech stoczy jakieś 15 walk’ kurwa, czego on się obawia? Słuchaj, prawda jest taka, że trudniej będzie mi dostać tę walkę niż znowu go pokonać. I on to wie. Wie jak go pokonałem, wie że mam na niego sposób. Nie chcę ze mną walczyć bo się boi i próbuje to ukryć swoją pozycją mówiąc 'ty jesteś kolejnym typem który chce ze mną walczyć? Poczekaj w kolejce’ ktoś kto uważa że uwielbia walczyć przyjął by każde wyzwanie. On oszukuje swoich fanów, udając kogoś kim nie jest. A jest obsrańcem. Obsrał się i ucieka przede mną”. Obserwowałem jego walkę z Whittakerem i przewidywałem każdy jego ruch. Wiem, jak go pokonać.
Israel Adesanya (22-1 MMA) przygotowuje się obecnie do kolejnej obrony pasa kategorii średniej najprawdopodobniej przeciwko Jaredowi Cannonierowi (15-5).
Pereira natomiast, już w najbliższą sobotę podczas UFC Vegas 50, stoczy swoją drugą walkę pod banderą UFC, w której podejmie swojego rodaka – Bruno Silve (22-6).