Marian Ziółkowski – „Przed wyjazdem do Stanów, okazało się, że coś mi się z nogą dzieje”

Marian Ziółkowski podczas KSW 76 miał bronić pasa w walce z Salahdinem Parnasse. Niestety, z powodu kontuzji aktualnego czempiona do tego starcia nie dojdzie. O pas tymczasowy Francuz zawalczy z Sebastianem Rajewskim.

Zawodnik po raz pierwszy dokładnie wytłumaczył, co tak naprawdę się wydarzyło w rozmowie z Arturem Mazurem w programie „Klatka po klatce”.

 

– Kluczem jest walka z Sebastianem Rajewskim. Po samej walce czułem, że mam mocno obity piszczel. Bardzo dużo kopałem go wtedy po łydce, niektóre kopnięcia trafiały, ale niektóre zahaczały o kolana. Myślę, że sobie coś musiałem zrobić w piszczel, po walce jest ta euforia, adrenalina, bo po walce powinienem pójść do lekarza i zobaczyć, czy coś tam się wydarzyło. Ale właśnie przez tę euforię człowiek sobie myśli a walka wygrana, zagoi się, nie będę trenował, tylko sobie odpocznę, więc będzie wszystko w porządku. i myślę, że to był duży błąd – przyznał.

 

– O ile wszystko się zregenerowało i wydawało się, że jest w porządku, jak tylko wróciłem do mocniejszych treningów przed wyjazdem do stanów, okazało się, że coś mi się z nogą dzieje. A wcale to nawet nie były jakieś mocne sparingi, że mocno kopnąłem, tylko po prostu kopałem. Kopałem potem worek i to pokazało, że coś musiało być z piszczelem, jakieś pęknięcie czy jakieś zwapnienie się zrobiło. Jak zacząłem uderzać tą nogą, to pierwszy raz coś takiego miałem, że noga mi spuchła. Zrobił się czerwony krwiak i co ciekawe, miałem gorączkę, wysoką temperaturę, nigdy nie miałem gorączki przez taki uraz. Od razu zgłosiłem się do doktora Nagraby w MD Clinic. I też właśnie fajne, że MD Clinic jest połączone z ksw, że tu nie będzie żadnego kombinowania, że zawodnik sobie znajdzie swojego jakiegoś lekarza i będą jakieś przekręty. Doktor Nagraba od razu stwierdził, że tam jest siedmiocentymetrowy krwiak, że zakrzepy mi się porobiły. Musiałem przez ponad trzy tygodnie robić sobie zastrzyki przeciwzakrzepowe w brzuch – dodał.

Marian opowiedział o przyjmowanych antybiotykach w Stanach.

– To były około trzy antybiotyki dziennie. Leki przeciwzakrzepowe, przeciwzapalne, przeciwbólowe i tak naprawdę, jak zacząłem już trenować, to w dniu, w którym zacząłem trenować, to dwa dni wcześniej przestałem brać te antybiotyki. Więc rozmawialiśmy z Arturem, że ten tydzień, który przeszedł w Stanach pokazał, że fajnie się ruszam, że nie widać tego, że byłem na antybiotykach. Ale w drugim tygodniu było widać dużo większą poprawę, że wróciłem do starej formy. Mimo, że w tym pierwszym tygodniu nie było źle, to w drugim było widać, że byłem na tych antybiotykach, a w trzecim wszystko zaczęło się sypać. Ta noga goiła się, ale bardzo powoli. Nawet jak nie kopałem tą nogą, to i tak zapasy, parter. To wszystko było cały czas dotykane, ugniatane – kontynuował.

 

No i potem coś się stało z plecami. Praktycznie cały ostatni tydzień w stanach, od poniedziałku się męczyłem z plecami. A w ostatnich dniach, czwartek-piątek coś mi się stało w kolanie. To było takie dziwne. To nie były urazy wywołane jakąś konkretną akcją na treningu, na sparingu. Tylko poczułem, jakby mi się sypało zdrowie – podsumował.

Dodaj komentarz