Maciej Kazieczko przed KSW 76: „Chciałbym skończyć rywala przez nokaut”

Podczas gali KSW 76 do okrągłej klatki wejdzie były pretendent do pasa mistrzowskiego wagi lekkiej, Maciej Kazieczko.

 

Maciej zawodowo walczy od roku 2015. W tym czasie stoczył dziesięć pojedynków, z których osiem wygrał. Dziś dla reprezentant klubu Ankos MMA sporty walki są nie tylko pasją, ale również pracą.

 

– Od początku swojej drogi w sportach walki poświęcałem się im w stu procentach i ostatecznie walczenie, poza byciem moją pasją, stało się dla mnie również pracą i sposobem na życie – mówi Maciej. – Gdybym nie doszedł do tego etapu kariery, nie mógłbym trenować na takim wysokim poziomie i nie mógłbym dalej poświęcać się MMA w całości. Trenowałbym i walczył raczej hobbystycznie.

 

Wybór życiowej drogi i związanie się ze sportami walki niesie z sobą ogrom emocji i stresu przed walką. Maciej stara się go przekuć na swoją korzyść.

 

– Wydaje mi się, że każdy odczuwa stres, gdy wchodzi do klatki. Nie da się nie czuć tej powagi sytuacji. Jednego to spali, ja natomiast staram się to przekuć w motywację i siłę. Gdy czuję ten dreszczyk emocji, wzbiera we mnie energia przed walką. Myślę, że wpływa to na mnie pozytywnie. Gdybym nic nie czuł, zacząłbym się zastanawiać, czy wszystko jest ok. Adrenalina sprawia, że walka jest czymś innym niż trening czy nawet sparing w innym klubie. Daje dodatkowego kopa i mogę dzięki temu wydusić z siebie jeszcze więcej.

 

 

Stres przed bojem to jedno, czym innym natomiast są kontuzje i odniesione w starciach rany.

 

– Nigdy nie myślę o tym, że coś może mi się stać. Są sędziowie, którzy czuwają nad przebiegiem pojedynku, dobrze pracują i dobrze wykonują swoje zadanie. Jestem więc spokojny o ten aspekt. Bardziej obawiam się przegranej, a co za tym idzie, dalszego rozwoju kariery. Jestem natomiast gotowy na to, że im walki toczą się na wyższym poziomie, tym bardziej będę poobijany i będę po nich dłużej do siebie dochodził. Nawet jak wygrywam, to po walce bolą piszczele czy pięści. Dużo mam urazów związanych z tym, że zadaję mocne ciosy i kopnięcia. Mocno cierpią moje kości. Po ostatniej walce nie było może widać, żebym był mocno obity, ale po kilku lowkickach uderzonych w okolicę kolana, przez miesiąc kulałem. To wszystko się odkłada.

 

W najbliższym boju Maciej zmierzy się z wywodzącym się zapasów Francisco Barrio.

 

– To jest już trzecia taka sytuacja, gdzie ja jako typowy stójkowicz jestem zestawiony z typowym grapplerem. Wcześniej był Mariusz Mazur i Bartłomiej Kopera. W tym wypadku wygląda to podobnie. Plan na walkę będzie więc również podobny, czyli trzymać rywala dystans w stójce i robić to, co umiem najlepiej. Chciałbym skończyć walkę przed czasem, chociaż z doświadczenia wiem, że moje starcia z parterowcami kończyły się tak, że trzy rundy tarzaliśmy się po macie. Fajnie byłoby jednak tym razem skończyć rywala przez nokaut.

 

Do pojedynku Macieja Kazieczki z Francisco Barrio dojdzie już 12 listopada podczas gali KSW 76 w Grodzisku Mazowieckim.

 

[Artykuł pochodzi z oficjalnej strony organizacji KSW]

 

Dodaj komentarz