UFC 271 – podsumowanie karty głównej

W ubiegły weekend odbyła się kolejna numerowana gala spod skrzydeł amerykańskiego giganta. W nocy z soboty na niedziele w hali Toyota Center w Houston odbyło się UFC 271. Podczas wydarzenia Israel Adesanya stanął do swojej czwartej obrony tytułu mistrzowskiego dywizji średniej, jego przeciwnikiem był Robert Whittaker. Podczas imprezy Derrick Lewis miał szansę zawalczenia przed własną publicznością, jego rywalem był Tai Tuivasa.

Pojedynkiem otwierającym kartę główną było starcie Bobby’ego Green’a z Nasratem Haqparastem. Amerykanin od pierwszego gongu narzucił wysokie tempo. Regularnie zadawał liczne ciosy proste. Afgańczyk trafił rywala palcem w oko, przez co na chwilę zatrzymano pojedynek. Po wznowieniu, Haqparasat częściej wyprowadzał akcje – pracował niskimi kopnięciami dodając do tego ciosy. Mimo to kombinacje zainicjowane przez Amerykanina były zdecydowanie systematyczniejsze. Green znakomicie pracował na nogach, bombardując rywala gradem uderzeń. Walka dotrwała do decyzji sędziowskiej, która jednogłośnie powędrowała na konto Bobby’ego Greena.

W kolejnym starciu Renato Moicano stanął naprzeciwko Alexandra Hernandeza. W pierwszej rundzie Hernandez inicjował wiele kombinacji stójkowych. Moicano szukał skrócenia dystansu i obalenia. Brazylijczykowi udało się sprowadzić rywala do parteru, jednak ten szybko wstał i walka wróciła do stójki. W kolejnej odsłonie, na samym początku jeden z ciosów Moicano doszedł do szczęki Hernandeza i go naruszył. Zawodnicy znaleźli się w tajskim klinczu, w którym Brazylijczyk wyprowadzał kolejne uderzenia. Pod ich naporem Hernandez upadł na matę, a Moicano dokończył w parterze dzieła zniszczenia poddając swojego rywala duszeniem zza pleców.

Następny pojedynek miał wyłonić kolejnego pretendenta do walki o pas mistrzowski dywizji średniej, Jared Cannonier zmierzył się z Derekiem Brunsonem. W pierwszej rundzie Cannonier skupił się na wyprowadzaniu kombinacji bokserskich, natomiast Brunson dążył do przeniesienia walki do parteru. Brunson zaliczył dwa udane sprowadzenia, jednak rywal szybko przywracał starcie do stójki. Pod koniec inauguracyjnej odsłony Brunson trafił w kontrze Cannoniera i posłał go na deski. Na macie Brunson wpiął się za plecy i próbował poddać swojego przeciwnika duszeniem zza pleców, jednak Cannonier przetrwał do końca rundy. Po wznowieniu walki Cannonier naruszył rywala mocnym łokciem w klinczu. Brunson zachwiał się na nogach, a Cannonier trafiał kolejnymi uderzeniami. Walka została przerwana po serii piekielnych łokci w parterze, które wylądowały na twarzy Brunsona.

W drugim najważniejszym pojedynku niedzielnej nocy Tai Tuivasa zmierzył się z Derrickiem Lewisem. Na początku zawodnicy wymieniali między sobą kombinacje bokserskie, czasami przenosząc starcie do klinczu. Lewis zaliczył dwa udane sprowadzenia, po których zasypał Tuivasę licznymi ciosami. W drugiej odsłonie pojedynku Lewis mocno trafił swojego rywala, jednak ten szybko mu się odegrał i zawodnicy znaleźli się w klinczu. Tuivasa pod siatką wyprowadził brutalne uderzenie łokciem, które znokautowało Amerykanina.

W walce wieczoru mistrz Israel Adesanya zmierzył się z Robertem Whittakerem. Był to rewanż za pojedynek z 2019 roku, podczas którego Nigeryjczyk znokautował swojego przeciwnika i odebrał mu pas mistrzowski. To starcie było dużo bardziej analityczne od pierwszego. Adesanya podszedł do walki z chłodną głową i po profesorsku punktował Australijczyka. Nigeryjczyk zyskał przewagę dzięki częstym kopnięciom, które osłabiły mobilność Whittakera. Adesanya wyprowadzał także liczne kombinacje pięściarskie i świetnie poruszał się na nogach. Whittaker miał podczas starcia swoje mocne momenty, wielokrotnie próbował sprowadzeń do parteru, jednak tylko kilka z nich zakończyło się sukcesem. Po pięciu rundach sędziowie orzekli jednogłośne zwycięstwo Nigeryjczyka.

Następnego dnia po gali przyznano bonusy w wysokości 50 tysięcy dolarów. Za występ wieczoru wyróżniono Taia Tuivasę oraz Jareda Cannoniera. Miano walki wieczoru przypadło pojedynkowi Sergeya Morozova z Douglasem Silvą de Andrade.

Dodaj komentarz